w

'Winter league' – czyli… pierwszy wypad w tym roku

Pogoda, jak to w zimie bywa, nie rozpieszcza, no ale pojedynek to pojedynek, nie można oddać walkowerem! W miniony weekend udaliśmy się Z Karlosem od Drennanów  nad Noteć, z nadzieją, że może w końcu to my trafimy na dobre brania i nałowimy się do woli. Na nadziei się skończyło niestety… co gorsza, pojedynek przegrałem jedna rybą… (jedyną rybą jak tego dnia akurat tam przepływała i akurat wzięła ochotkę z haczykiem Karola :)), no takie miał szczęście! Chociaż się upiera, że ciężko wypracowana 🙂  

Woda dość wysoka, wyższa niż ostatnim razem, no ale bez problemu zajęliśmy stanowiska...

... jak już udało nam się tam doczłapać...
(Co raz częściej skłaniam się ku łowiskom, gdzie można podjechać samochodem 🙂 )

U mnie tym razem zestaw 6g i 12g... ponoć na cięższy ostatnio leszcze brały :)... taaaa tylko za pletwę zahaczone!

Na lewo? czy bardziej na prawo? płasko? czy parabolą? o to są pytania!

... po czym stało się... wspomniany wcześniej ślepy leszczyk wziął 'drennanowską' ochotkę...

Jeszcze chwilę, się łudziłem, że może, zejdzie, urwie się, wejdzie w krzaczory, ale nie, leszcz poddał się bez walki jak jakiś... leszcz...

Nie, no dobra, trochę walczył, rozgrzał trochę i dał sporo radość., jak widać...

3:1 dla Drennana w zimowych pojedynkach, a leszczyk wraca do wody, żebyśmy mogli się z nim spotkać następnym razem!

pakuje się z płaczem.... 🙁 bo już to nie wrócę...
... do następnego razu :)!

Oceń post

Dodaj komentarz