Nie za długo cieszyłem się prowadzeniem w pojedynkach z Drennanem… zaledwie kilka dni bo we wtorek Karlos doprowadził do remisu na „swoim łowisku” – Twierdzy Kopcze.

Ryba dnia... nie zaliczona do wyniku, ale zabawa podczas holu była przednia... tak sobie myślę, bo to nie ja holowałem 🙂

Jakby ktoś miał wątpliwości, że mamy suszę...

Na szczęście chłopaki z Kaczor co jakiś czasu udrażniają rowek dzięki czemu woda znowu zaczęła napływać do jeziora.

Spacer farmera... nie ma jak 0,5km marsz z załadowanym wózkiem! Rozgrzewka przed łowieniem zapewniona!

Karol wylosował otworek z lewej, szybkie gruntowanie matcha i tyczki.

0,3g... delikatnie... albo po prostu tylko taki zestaw miał gotowy 🙂

Porządek w szufladzie musi być! 🙂

U mnie zestawy od 0,6 do 1,0g w razie jakby mocno ciągnęło.

Rybki gryzły właściwie od samego początku, zarówno na tyczkę jak i na matcha...

i tylko z krótkimi przerwami technicznymi 🙂

Jak przestawały na dłuższą chwilę to mogło znaczyć, że w łowisku pojawił się taki oto kolega "zębacz". Nie, nie ten w kapturze, ten drugi! 🙂

Po 4h wiedzieliśmy kto wygrał...

U Karola waga wskazała 5850g

U mnie 5550g więc 300g mniej... choć wydawało nam się, że przewaga Drennana będzie większa... Kto wie jakby to się skończyło jak byśmy przedłużyli pojedynek o 0,5h, a była taka propozycja 🙂

Typowe rybki z Kopczego.

Wszystkie trafiają oczywiście z powrotem do wody...

... żebyśmy mieli jeszcze do czego tu wracać... i może w końcu zdobyć "Twierdzę Kopcze" 🙂